niedziela, 12 lutego 2012

Łosoś

Jak to mówią: dobra rybka nie jest zła :)
Dlatego zamiast wrzucać ja na patelnie przykryjmy ją lekką śmietanową kołderką i wstawmy ją do piekarnika, co by jej w te zimne dni cieplej było :)
Łosoś w kołderce
1 kg łososia
2 małe kubki jogurtu naturalnego
3 łyżki śmietany gęstej
suszone pomidory w zalewie około 8-9 sztuk + dwie łyżki tej zalewy
2 łyżki oleju
2 plasterki cytryny
pieprz, sól, cukier
natka pietruszki
Łososia obrać ze skóry i skropić sokiem z cytryny. Piekarnik nagrzać do 200 stopni. Pomidory pokroić w drobną kostkę i wymieszać z jogurtem, śmietaną, zalewą. Doprawić do smaku. Do żaroodpornego naczynia wlać olej i rozsmarować go. Łososia możemy lekko posolić przed włożeniem do brytfanny. Okryć go dokładnie kołderką i wstawić do piekarnika na około 30 minut. Przed podaniem posypać poszatkowaną natką pietruszki.
Smacznego!!!

niedziela, 5 lutego 2012

Polędwica w cieście francuskim

W sobotę wreszcie zbiera mi się więcej osób przy stole i mogę trochę poszaleć :) A że ostatnio przeprosiłam się z magazynem Kuchnia, więc szaleję teraz ostro :)
Pierwsza na ogień poszła polędwica w cieście francuskim. Składniki się oczywiście pozmieniały, ale efekt jest po prostu rewelacyjny!!!! Ciasto francuskie to jest jednak rzecz nad wyraz uniwersalna i wszechstronna! Polecam!
Składniki:
2 polędwiczki wieprzowe
80dag pieczarek
duża cebula
ciasto francuskie w płacie
300-400g boczku wędzonego (najlepiej krojony, żeby był cieniutki i w ładnych plastrach)
2 łyżki musztardy
pieprz, sól
olej do smażenia
masło
majeranek
żółtko

Polędwicę smarujemy musztardą i posypujemy pieprzem, po czym obsmażamy ją ze wszystkich stron na oleju. Pozostawiamy do wystygnięcia. Cebulę i pieczarki kroimy drobno, podsmażamy na patelni, na której obsmażaliśmy polędwicę. Podczas smażenia dodajemy masło, pieprz i sól i wyparowujemy całą wodę. Odstawiamy do wystygnięcia. Wszystkie składniki, które będziemy zawijać w ciasto muszą być dobrze schłodzone, bo inaczej nam się porozwala wszystko. Ciasto rozwałkujemy na dwa równe kawałki, tak, żeby nam się swobodnie zawinęły polędwiczki.
 
Układamy na cieście boczek, nakładamy pieczarek, układamy mięsa, przykrywamy resztą pieczarek, zawijamy w boczek i owijamy dokładnie ciastem. Roztrzepujemy żółtko ze szczyptą soli i łyżką zimnej wody, to nam pomoże w zlepianiu ciasta. Dokładnie sklejamy je ze wszystkich stron. Resztą żółtka smarujemy całe ciasto, będzie dzięki temu złociste i chrupiące. Przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wkładamy do lodówki na godzinę. Piekarnik nagrzewamy do 220 stopni. W tej temperaturze pieczemy pierwszych 10 minut, żeby nam się ciasto zrumieniło. Następnie zmniejszamy do 180 stopni i pieczemy jeszcze 30 minut. Podczas pieczenia pamiętajmy, żeby nie otwierać piekarnika! Po upieczeniu przekładamy na półmisek i ostrym nożem kroimy na plastry.

Mój boczek niestety nie był taki ścisły i zrobiła się przerwa między ciastem a mięsem, ale teraz już to wiem. Smak jest wprost rewelacyjny.  Zniknęła naprawdę ogromna porcja. Robi się to danie zaskakująco szybko. Chyba, że ktoś chce samemu robić ciasto francuskie, to zajmie mu to trochę więcej czasu :) Polecam wszystkim.



piątek, 3 lutego 2012

Miód


Temperatura za oknem jest jaka jest i mi się od razu kojarzy z herbatką z miodzikiem. Wszyscy wiemy, że miodu jest wiele rodzai, ale większość z nas kupuje akacjowy lub wielokwiatowy bo tak jakoś wychodzi. Ja też tak robię, jedyne co to szukam miodu z pasieki a nie przemysłowego. Ale odkąd znalazłam artykuł na Polki.pl postanowiłam Wam przekazać tę wiedzę, bo jest ciekawa i przydatna. Każdy rodzaj miodu jest na coś innego i lepiej mieć więcej niż jeden gatunek w domu.

Gatunki miodów:

Akacjowy- najlepszy przy kłopotach z przemianą materii. Dwie łyżki rozcieńczone wieczorem w szklance letniej wody i wypijane rano na czczo regulują trawienie i zapobiegają zaparciom.
Gryczany- wspomaga układ odpornościowy. Wskazany też przy przemęczeniu, skłonności do depresji i nadpobudliwości.
Lipowy- obniża gorączkę, uspokaja, poprawia sen, leczy przeziębienia. Czyli herbatka albo mleczko z miodzikiem lipowym i szybciutko spać!
Rzepakowy-bogaty w składniki zalecane przy schorzeniach układu krążenia i kłopotów z sercem. Aby organizm dobrze go przyswoił, łyżkę miodu rozpuścić w 1/2 szklanki ciepłej wody i zostawić na 12 godzin w temperaturze pokojowej.
Spadziowy-leczy przewlekłe katary i schorzenia zatok. Dwie łyżeczki dziennie rozcieńczone w szklance wody z dodatkiem soku z cytryny pomogą również w stanach silnego wyczerpania fizycznego i w okresachstresu.
Wielokwiatowy- pochodzi z nektaru różnych roślin. Specjaliści od apiterapii (leczenie miodem) zalecają go osobom uczulonym na pyłki roślin. Trzy łyżeczki miodu dziennie zjadane systematycznie w czasie miesięcy zimowych pomagają organizmowi łatwiej potem znosić wiosenne alergie. Także nie ma co zwlekać, jeszcze można zacząć kuracje!
Wrzosowy-pomocny przy chorobach pęcherza moczowego i nerek. Rozcieńczony w wodzie, z dodatkiem soku z cytryny i łyżeczki oliwy, popijaj po trochu w ciągu dnia.


Jest jeszcze coś takiego, jak ziołomiody. Uzyskuje się je poprzez karmienie pszczół syropem cukrowym z dodatkiem wyciągów różnych ziół, np.rumianku, pokrzywy czy nagietka. W ten sposób miód zachowuje wszystkie swoje właściwości a do tego przejmuje działanie ziół. Nie widziałam nigdy takiego ziołomiodu, ale też prawda jest taka, że nigdy go nie szukałam.
Teraz proponuję poszukać sklepu dobrze zaopatrzonego w miody i stworzyć sobie małą spiżarkę na różne dolegliwości.
Jak wiadomo miód jest też używany przy wytwarzaniu kosmetyków,ale to nie ten blog. O używaniu go w kuchni, jako przyprawy czy dodatku do potraw to raczej nie muszę pisać :)

czwartek, 2 lutego 2012

Leniwe pierogi

Czasami, gdy już nam się przejadły mięsa różnej maści i zjedlibyśmy sobie coś innego, wtedy polecam właśnie leniwe pierogi. Łatwe w przygotowaniu i pysznie rozpływające się w ustach! Smakołyk ten od zawsze jest u mnie w rodzinie, nie wiem dokładnie,z której jej strony, ale od małego je lubiłam i teraz z takim samym zapałem zajada się nimi moje dziecko. Po prostu nie sposób się im oprzeć!

Potrzebne nam będzie:
kilka ugotowanych dzień wcześniej ziemniaków
ser biały, tak 30 % więcej niż ziemniaków (najlepiej to widać w misce po wymieszaniu ich ze sobą :)
żółtko
łyżeczka płaska soli
mąka pszenna tyle, ile wciągnie ciasto

Ziemniaki razem z serem przeciskamy przez praskę do ziemniaków do miski. Wtedy będzie widać czego jest więcej i co trzeba dodać, dodajemy żółtko, sól i po trochu mąkę, za każdym razem zagniatając ciasto. Konsystencja musi być spójna, ale mąka nie może przeważać, bo będą za twarde i bardziej będą przypominać kopytka. Musi być widać i tak jakby czuć ten ser pod palcami. Wyrabiamy ciasto ostatni raz, przenosimy na stolnicę. Posypujemy lekko mąką i odrywamy kawałek, z którego formujemy wałeczek taki, jak przy kopytkach.

Tniemy na kawałki i gdy już wszystko potniemy wrzucamy na osolony z dodatkiem oleju wrzątek. Zmniejszamy gaz i czekamy aż wypłyną. Nie gotujmy na pełnym gazie, bo nam się rozpadną. Po dwóch-trzech minutach wyciągamy na talerz. Wersje podania są generalnie trzy:
-moja ulubiona:polane roztopionym masłem i posypane cukrem
-polane samym masłem
polane masłem z bułką tartą
Wszystkie są rewelacyjne. Jest to naprawdę łatwe w przygotowaniu danie, które odmieni nasze codzienne obiady i dostarczy nam nowych smakowych emocji. Szczególnie polecam dzieciom! Przez to, że są takie mięciutkie szybko znikają z talerza.