jak to czasami bywa nie zdążyłam zrobić zdjęcia zupy! Musi to być dowodem na to, że smaczna wyszła. Nie będę zaprzeczać. Zupa powstała spontanicznie, z tego co było w lodówce, na półkach i szafce :) Z zamrażarki wzięłam własnoręcznie zrobioną porcję rosołową z kaczki, jeszcze kilka dni wcześniej biegającej u rodziców w zagródce. Ugotowałam zwykły rosół, aczkolwiek bez marchewki, bo nie przetrwała próby czasu w lodówce :) Na początku gotowania do mięsa wrzuciłam po dwie garści fasolki mun i czerwonej soczewicy, niestety nie namoczonej przez noc. Pokroiłam brokuła, okazał się najtwardszy :) i wsypałam po małej puszcze kukurydzy i groszku. Doprawiłam to fantastycznymi przyprawami ze sklepu Ale-raj: zioła włoskie i mieszanką bazylii, pomidorów i czosnku. Do tego oczywiście sos sojowy. Soli w zasadzie nie używam, bo zioła i pozostałe przyprawy ja zastępują, przede wszystkim sos sojowy. Podczas gotowania okazało się, że zupa ma straszny kolor!!! Wygrzebałam z szafki ostatni z zeszłego roku przecier pomidorowy i wtedy zupa nabrała i koloru i smaku!! Trochę cukru załatwiło sprawę całkowicie. Zupa wyszła przepyszna! Mąż zjadł trzy talerze :) Aż mi się miło zrobiło:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz