piątek, 24 stycznia 2014

Polędwiczki wieprzowe w marynacie korzennej

Miał być obiad, a wyszło mięso na kanapki. I dzięki temu, że marynowało się 48 godzin rozpływało się w ustach!

Robimy marynatę: proporcje nie będą dokładne, bo ja rzadko kiedy odmierzam a zresztą każdą marynatę trzeba spróbować i dopasować do swojego smaku
Potrzebne nam będą takie składniki:
olej- może być zwykły rzepakowy, ale ciekawa będzie z kukurydzianym lub oliwą z oliwek
sos sojowy
sól, świeżo mielony pieprz kolorowy
kilka ziaren kardamonu rozgniecionych na desce nożem
kawałek laski cynamonu około 1 cm starty na tarce
ok 2-3 cm kawałek świeżego imbiru również starty na tarce
kilka pręcików szafranu
gałka muszkatułowa
mielony kminek
2 łyżki miodu
2 polędwiczki wieprzowe

Robimy marynatę i tak jak pisałam wcześniej musimy ją spróbować i doprawiać wyżej wymienionymi przyprawami. Nie możemy na ślepo korzystać z przepisu. Najlepiej jak zrobimy marynatę w pojemniku, który możemy zamknąć. Wkładamy mięso do marynaty i dokładnie je w niej obtaczamy. Zamykamy i odstawiamy do lodówki na minimum 24 godziny.
Ja swoje polędwiczki smażyłam na grillu elektrycznym, ale można je włożyć do rękawa do pieczenia i upiec w piekarniku. Ustawmy piekarnik czy grill na początku na maksymalną moc, ale po około 15 minutach zmniejszmy do połowy, żeby mięso pomału się piekło i nie wyschło. Gotowe powinno być po około godzinie. Z piekarnika możemy wyjąć bez obaw, że będzie surowe a z grilla możemy sprawdzić przekrawając je w najgrubszym miejscu.
Możemy je podać jako danie główne z surówką z sałaty lub pozostawić jako dodatek do kanapek. A jak znudzą Wam się kanapki zwykłe to kupcie chlebek pita i zróbcie sobie domową pitę z polędwiczkami. Pycha. Przepis umieszczę niebawem.
Smacznego!